Zapewne większość początkujących inwestorów zapyta o różnice oraz o to, która z opcji przyniesie większe zyski. Niestety, jak to w życiu bywa, nie wszystko jest czarne lub białe.
Apartamenty w condo lub aparthotelu wiążą się z niezwykłą wygodą inwestycyjną. Kupujemy lokal wyposażony, wykończony i umeblowany. Mamy gwarantowaną stopę zwrotu, czyli pewne, stałe i równe zyski wypłacane co miesiąc. Nie martwi nas nic i niczym nie musimy się przejmować. Przysłowiowe schody zaczynają się w momencie, kiedy chcielibyśmy zarobić więcej, „bo przecież sezon w tym roku miał ponad 200 dni, a w zeszłym tylko 160”. Niestety wówczas zarabia operator – to pierwszy minus. Jako inwestorzy mamy tylko lub aż swoją pewną i dobrze znaną kwotę.
Drugi minus tego typu przedsięwzięcia pojawia się, gdy nadchodzącą majówkę chcemy spędzić we własnych wakacyjnych 4 kątach. Niestety, wówczas będziemy klientem hotelu, bo jako właścicielowi przysługuje nam pobyt we własnym lokalu od 14 do maksymalnie 30 dni w roku poza wszelkimi sezonami (święta, długie weekendy, wakacje letnie, wakacje zimowe, itp. ważne daty).
Kupując mieszkanie w nowoczesnym budynku wielorodzinnym, zwanym potocznie apartamentowcem, w wakacyjnym kurorcie, kupujemy lokal, który sami będziemy wynajmować turystom. Możemy też podpisać umowę z firmami, które się tym zajmują i one będą świadczyły tę usługę dla nas. Wówczas to my decydujemy, kiedy w lokalu bywamy osobiście, a kiedy wynajmujemy go dla gości turystycznych. Pragniemy w sezonie zimowym być we własnym górskim apartamencie i szusować na nartach? Sami decydujemy i świadomie tracimy potencjalny zysk.
Ile można zarobić z gwarantowaną stopą zwrotu?
I tutaj dobrnęliśmy do drugiej różnicy, a mianowicie kwestii zysku. W przypadku lokali wynajmowanych przez operatorów nie mamy gwarantowanej stopy zwrotu, czyli pewnych, stałych i równych przychodów. Zarabiamy od faktycznego wynajmu. Jeśli lokal był wynajmowany przez 200 dni w roku, to nasze zyski są przeliczane z tego okresu, jeśli tylko przez 120, to otrzymamy zysk ze 120 dni. Zatem niejednokrotnie możemy zarobić zdecydowanie więcej niż w przypadku lokali z gwarantowaną stopą zwrotu, ale w słabszych miesiącach (po tzw. sezonie) zyski mogą być znikome.
Do tego dochodzą obawy przed ewentualnymi kosztami związanymi z awariami, usterkami, remontami, z którymi nie trzeba się liczyć w przypadku inwestycji w condo lub aparthotelu. Na pocieszenie, jeśli tylko chcemy i mamy czas na zaangażowanie się w pozyskanie gości turystycznych, możemy wpłynąć na zyski. Promowanie własnego apartamentu wśród znajomych, przyjaciół, pracowników, często zwiększa obłożenie lokalu o 20-30 proc. To wszystko sprawia, że możemy zyskać zdecydowanie więcej.
Pewne zyski, luksusowe cztery lub pięć gwiazdek czy też własne „M” z ruchomymi zyskami i własnym „drugim domem” w górach, nad morzem czy też na Mazurach Wbrew pozorom wybór jest łatwy. Zadajmy sobie pytanie, po co inwestujmy w nieruchomości? Czy tylko dla czystych zysków? Czy też dla własnych celów? I jakich? Dla przyjemności i odpoczynku, by każda złotówka dawała być może „groszowe” zyski, ale też „to coś”.
Od zawsze powtarzałem: inwestuj w tandemie… z radością i szczęściem.