Mimo że sezon wakacyjny w branży hotelarskiej był słabszy niż rok temu, zainteresowanie wrześniowymi wyjazdami jest największe od kilku lat. Jak podają portale noclegi.pl oraz travelplanet.pl ilość rezerwacji na ten miesiąc jest niemal połowę wyższa niż w 2021 r.
Lipiec i sierpień to w Polsce szczyt sezonu wakacyjnego. Jak wynika z danych Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego, w tym roku zakończył się on z nieco słabszym wynikiem, niż spodziewali się hotelarze.
81 proc. hoteli zanotowało obłożenie na poziomie ponad 50 proc. (głównie te należące do dużych sieci, zlokalizowane w najpopularniejszych miejscowościach turystycznych), a ok. 50 proc. mogło się pochwalić obłożeniem powyżej 70 proc. Zaledwie 6 proc. miejsc noclegowych uzyskało wynik niższy niż 30 proc.
Pod względem ilości turystów lepszym miesiącem był sierpień. Okazuje się jednak, że mimo końca wakacji, sezon urlopowy wcale nie mija.
Wiele osób wybiera wrześniowy urlop ze względu na niższe obłożenie hoteli i mniejszy tłok w popularnych miejscowościach. Odpoczynek bez tłumu i hałasu, jednak przy wciąż bardzo dobrej pogodzie jest znacznie bardziej komfortowy. Puste, wolne od parawanów plaże czy brak kolejek do atrakcji turystycznych przyciąga szczególnie osoby bezdzietne lub posiadające małe, jeszcze nie objęte obowiązkiem szkolnym dzieci, seniorów oraz studentów, którzy rok akademicki zaczynają dopiero w październiku.
Planując wakacje po sezonie, można również liczyć na niższe ceny. Różnice potrafią wynieść kilkaset złotych. Na portalu booking.pl za tygodniowy urlop w trzygwiazdkowym hotelu ze śniadaniami nad polskim morzem dla dwóch osób w lipcu trzeba było zapłacić 25000 zł. We wrześniu jest to już jedynie 1700 zł. Podobnie wygląda sytuacja w górach, na Mazurach oraz innych popularnych wśród turystów regionach.
Dużo taniej można również wyjechać na wakacje po sezonie za granicą.
– Wrześniowy, ośmiodniowy urlop można spędzić już za ok. 1000–1200 zł. To głównie oferty właśnie bułgarskie, z przelotem, w hotelach trzygwiazdkowych i bez wyżywienia lub z samymi śniadaniami, ale również trafiają się podobne w Grecji i Hiszpanii – ocenia w rozmowie z Rzeczpospolitą prezes biura podróży travelplanet.pl. Radosław Damasiewicz.
Dużą grupę osób decydujących się na wrześniowe wakacje stanowią również pracownicy zdalni. Wielu z nich może pełnić swoje obowiązki z dowolnego miejsca, co pozwala im na łączenie przyjemnego z pożytecznym. Pracują, przebywając w atrakcyjnym turystycznie miejscu, a popołudnia wykorzystują na zwiedzanie lub odpoczynek.
– Wracamy do przedpandemicznego zjawiska, w którym wakacje w czerwcu i wrześniu turyści spędzali prawie tak samo chętnie, jak w lipcu i sierpniu. Taki trend umacnia fakt, że obecnie krąg potencjalnych wrześniowych turystów, niezwiązanych terminami wakacji szkolnych, rozszerzył się o nowy segment, czyli osoby, które pracują zdalnie – podsumowuje Damasiewicz.
Pandemia pokazała nam, że praca zdalna w wielu zawodach jest nie tylko możliwa, ale również praktyczna i wygodna. Pracownicy, którzy nie muszą tracić czasu i pieniędzy na codzienne dojazdy do firmy, mogą zagospodarować swój czas tak, by łączyć pracę z wyjazdami. Nie są oni również zobligowani do krótkich urlopów w sezonie, dlatego chętnie wyjeżdżają na dłużej – nawet kilka tygodni – w miesiącach, w których pogoda wciąż jest zadowalająca, a ceny znacznie niższe.
Wrzesień to również ostatni dzwonek dla osób, które nie zrealizowały jeszcze bonu turystycznego. Upoważnia on do płatności w hotelach, pensjonatach czy gospodarstwach agroturystycznych. Można nim również uregulować należność za obóz czy kolonię dziecka, a także liczne atrakcje turystyczne na terenie Polski. Każda uprawniona osoba otrzymała bon w wysokości 500 zł na jedno dziecko (w przypadku dzieci z niepełnosprawnościami było to 1000 zł).
Ważność bonu turystycznego mija pod koniec września tego roku. Osoby, które nie chcą stracić przyznanych środków finansowych, muszą więc do tego momentu zarezerwować i opłacić pobyt. Wiele z nich decyduje się na krótki, wrześniowy wyjazd.
- Dużą popularnością cieszą się wrześniowe weekendy. Aktualnie mamy już zarezerwowane 85 proc. pokoi i apartamentów do połowy października – mówi nam właściciel jednego z pensjonatów w Zakopanem.
„Chcemy podróżować, póki nas na to stać” – mówi wiele z pytanych osób. Stale rosnąca inflacja sprawia, że część z nich obawia się, że w przyszłe wakacje nie będzie ich stać na wyjazd za granicę, czy nawet dłuższe wakacje w Polsce. Obecna sytuacja szczególnie dotyka osoby posiadające kredyty mieszkaniowe lub budujące dom, których comiesięczna rata znacząco wzrosła.
Myśl, że nadchodzą „chude lata”, w których trzeba będzie zaciskać pasa, sprawia, że Polacy w tym roku chętnie korzystają z licznych wyjazdów, szczególnie w wersji all inclusive. Mimo że ceny w biurach turystycznych wzrosły o ok. 20 proc. w porównaniu z zeszłym rokiem, Polacy korzystają z ich oferty najchętniej od 2019 r. We wrześniu największą popularnością cieszą się Egipt, Tunezja, Turcja oraz Bułgaria.
Duże wpływ na wybory Polaków ma też widmo zbliżającej się kolejnej fali pandemii. Specjaliści przewidują, że może ono nadejść na przełomie listopada i grudnia. Mimo że prawdopodobnie nie będzie się to wiązało z kolejnym lock downem, wspomnienie minionych ograniczeń sprawia, że chętnie podróżujemy, póki jeszcze nie obowiązuje nas rygor sanitarny i nie musimy obawiać się o własne zdrowie.